Zamknij. Nuklearny niezbędnik. Wszystko, co musimy wiedzieć o broni atomowej. Maciej Sobieraj rozmawia z Arturem Kacprzykiem, analitykiem PISM, o rodzajach istniejącej broni nuklearnej i możliwości jej użycia przez Putina 16 grudnia 2022. przeczytanie zajmie 7 min. Grafikę wykonała Julia Tworogowska. Rozmowa Polska na mapie. z czasem pytanie stanowiła kwestia, czy za użycie broni masowego rażenia można pociągnąć właściwą osobę do odpowiedzialności karnej. Prawo międzynarodowe nie definiuje terminu „broń masowej zagłady” ani jego odpowiednika w postaci terminu „broń masowe-go rażenia”. Broń masowej zagłady (ang. Weapon of Mass Destruc- broń masowego rażenia-. środki walki o wielkiej sile niszczenia, nie można określić jej szkodliwego działania w czasie i przestrzeni. Do broni masowego rażenia zaliczamy. broń jądrową, biologiczną i chiczną. odkrycie broni jądrowej. Stany Zjednoczone 1945r. urzycie broni jądrowej. na Hiroszimę zrzucił amerykański bombowiec. Pawłowski J., System przeciwdziałania ro zprzestrzenianiu broni masowego rażenia, Akademia Obrony Narodowej, W arszawa 2008. Posiedzenie plenarne K onferencji Rozbrojeniowej nr 1031 Wykorzystanie broni masowego rażenia przez Rosję tworzy szereg wyzwań politycznych i praktycznych dla NATO. Nowiczoki występują w formie gazowej, płynnej i stałej (proszek). Mogą służyć do zabicia pojedynczych osób lub – np. po rozpyleniu w powietrzu czy zatruciu ujęć wody – znacznej liczby ludzi. Rodzaj broni masowego rażenia, w której ładunkiem bojowym są patogenne mikroorganizmy (np. laseczki wąglika) lub wirusy (np. wirus ospy prawdziwej). Zwyczajowo zalicza się także do broni biologicznej broń opartą na toksynach pochodzenia biologicznego (np. botulina, rycyna). Broń biologiczna może znaleźć zastosowanie podczas ataku . Broń biologiczna to obok atomowej i chemicznej jedna z trzech głównych broni masowego rażenia. Biorąc pod uwagę to, co się dzieje w związku z epidemią Covid-19, można dojść do wniosku, że byłaby doskonała dla terrorystów. Najczęściej spośród wymienionych trzech używa się broni chemicznej, czyli środków trujących. Sięgano po nie wielokrotnie w czasie I wojny światowej, także w Polsce – np. w bitwie pod Bolimowem. Potem w wojnie iracko-irańskiej w latach 80. Raz Sarinu użyli też terroryści – w czasie zamachu w japońskim metrze z 1995 r. Broni atomowej użyto zaś w dwóch atakach na Hiroszimę i Nagasaki w sierpniu 1945 r. Ładunki jądrowe są dziś istotną częścią arsenałów niektórych państw i pełnią funkcję odstraszającą. Broń biologiczna jest na tym tle najmniej „praktyczna” – z kilku względów. Po pierwsze, nie da się jej kontrolować. Środki trujące rozkładają się maksymalnie dwa tygodnie, niektóre nawet kilka godzin, a wiatr nie jest w stanie roznieść ich dalej niż na dystans kilkunastu kilometrów. Skaża się konkretny obszar zajmowany przez konkretną grupę ludzi w konkretnym momencie. Z bronią jądrową jest trudniej – skażenie promieniotwórcze utrzymuje się przez dziesiątki, a nawet setki lat i szerzej się rozprzestrzenia. Ale da się przewidzieć skutki i określić obszar jej działania. W przypadku broni biologicznej jest inaczej. Ludzie, podróżując po świecie, przenoszą zakażenie z miejsca na miejsce niebywale szybko. „Epidemia” nie wydaje się więc możliwa – od razu staje się pandemią obejmującą duże połacie globu. Nawet jeśli jedno państwo użyje takiej broni przeciw innemu, to paradoksalnie zaraza może do niego zawrócić. Druga trudność dotyczy przechowywania. Bomby atomowe składuje się w specjalnych magazynach, podobnie jak pojemniki z gazem czy cieczą. A jak przechowywać bakterie czy wirusy? Trzeba je hodować na żywych organizmach, odpowiednim materiale biologicznym. Nie da się ich po prostu wrzucić do słoika. A zatem łatwo je też przypadkiem „wynieść” z laboratorium. Broni tego typu zwykle nie produkuje się w czasie pokoju, lecz rozmnaża w odpowiedniej ilości, kiedy zaistnieje potrzeba. Pracuje się tylko nad technologią pozyskania takiej mutacji bakterii, wirusa czy botuliny, która nie jest powszechnie znana, a w związku z tym nie ma też na nią szczepionki czy innego leku. Czytaj także: Uboczny skutek wirusa: infodemia. Świat wpadł w panikę Czy wirus „uciekł” Chińczykom z laboratorium? Czy nowy koronawirus wydostał się z chińskiego laboratorium? Tak sugeruje amerykański senator Thomas B. Cotton, republikanin z Arkansas. Polityk przypomina, że Chiny oskarża się o prace nad bronią biologiczną, choć rząd ChRL regularnie temu zaprzecza. W 1984 r. kraj podpisał traktat o zakazie opracowywania, produkcji, przechowywania i stosowania broni biologicznej. Podobno ściśle go przestrzega, ale wiele wskazuje, że to nieprawda. Badania nad bronią tego typu prowadzono bardzo intensywnie w latach 70. I później. Chiny przekonują, że po to, by odeprzeć hipotetyczny atak tego rodzaju. Znam takie praktyki. Miałem okazję zwiedzić jedno z renomowanych laboratoriów wojskowej obrony przeciwchemicznej w Szwajcarii (Laboratorium Spiez). Naukowiec przypominający jako żywo Augusta Piccarda zaprezentował dziennikarzom zatkaną korkiem próbówkę z odrobiną brunatnej cieczy, z której ulatniały się żółtawe opary. I oświadczył: w środku jest dość Somanu, by szybko zabić wszystkich ludzi w tym budynku i w najbliższej okolicy. Zamarłem. A naukowiec butelkę odkorkował. Nie, nie umarłem ani od Somanu, ani na zawał. „Piccard” uśmiechnął się tylko i wytłumaczył, że Soman jest cięższy od powietrza, więc nie wypłynie z próbówki. Wsypał do niej nieco ciemnego proszku, stosowanego w maskach przeciwgazowych, który „wciągnął” ciecz i opary. Naukowiec spojrzał w szkło pod światło, wysypał proszek do specjalnego naczynia i z dumą oświadczył: widzicie, jakie skuteczne? Wszyscy żyją, prawda? Zapytałem go, skąd wziął się ten Soman, skoro wytwarzania broni chemicznej zakazuje konwencja. Wyjaśnił, że niewielkie ilości takiej broni wytwarza się do badań nad środkami przeciwdziałania. Produkcja jest ściśle ewidencjonowana i rozliczana, skrupulatnie odnotowuje się ilość zużywanych substancji itd. Żeby zbadać odpowiednie środki ochrony, szczepionki i środki lecznicze, trzeba wytworzyć to, co się nimi zwalcza. W przeciwnym razie nie da się sprawdzić ich skuteczności. Konwencja to dopuszcza. O ile jednak produkcję bojowych środków trujących da się policzyć, o tyle trudniej to zrobić z bakteriami i patogenami wirusa. I tu jest pies pogrzebany. Programy rozwoju ofensywnej broni biologicznej zawsze da się ukryć pod płaszczykiem badań nad środkami przeciwdziałania. Chiny mają szczególny stosunek do broni biologicznej. Jako jedyne padły ofiarą właśnie takiej amunicji, i to wielokrotnie w ramach tego samego konfliktu. Japończycy z niesławnej Jednostki 731. w latach 1940–45 rozprzestrzeniali w Chinach dżumę i cholerę, zrzucając z samolotów woreczki lub pojemniki z zarażonymi pchłami i ziarnami. Zjadały i roznosiły je szczury. Śmierć poniosło aż 400 tys. Chińczyków. Czytaj także: 13 najważniejszych pytań i odpowiedzi w sprawie koronawirusa O czym mówi senator Tom Cotton Podobno nowy koronawirus zaczął się rozprzestrzeniać na targu zwierzęcym w Wuhanie. Naukowcy są zgodni, że przenosząc się przez różne gatunki zgromadzonych tam i zabijanych na miejscu zwierząt (w niezbyt higienicznych warunkach), a nawet ryb, wirus mógł zmutować i przenieść się w końcu na człowieka. Senator Cotton, były oficer US Army i weteran wojenny, ma jednak pewne podstawy – ale nie twarde dowody – by snuć swoje domysły. Jakie to przesłanki? Otóż na przedmieściach Wuhanu znajduje się instytut wirusologiczny. Jedyny w Chinach i jeden z niewielu na świecie, który spełnia najwyższy standard zabezpieczeń: tzw. BSL-4 (Biological Safety Level 4), uzyskany po głębokiej modernizacji placówki w 2015 r. Takich laboratoriów jest w sumie ok. 40 (w Polsce nie ma żadnego). Krytycy Cottona wskazują na standard BSL-4 jako dowód, że nie mogło tam dojść ot tak do rozprzestrzenienia się wirusa. Tyle że w podobnym laboratorium w Rosji – Państwowym Instytucie Wirusologii i Biotechnologii „Wektor” w Kolcewie pod Nowosybirskiem, także spełniającym normę BSL-4 – we wrześniu 2019 r. wybuchł zbiornik z gazem i doszło do małego pożaru, co zagroziło epidemią eboli i tzw. czarnej ospy. Ta druga jest śmiertelnie groźna, bo łatwo się rozprzestrzenia – drogą kropelkową. Jedna z jej odmian, tzw. ospa zlewająca się (łac. variola confluens), ma śmiertelność na poziomie ok. 66 proc. u zaszczepionych chorych i 95 proc. u chorych nieszczepionych. Ospa krwotoczna albo czarna (łac. variola haemorrhagica s. nigra) ma jeszcze cięższy przebieg. Po co w 2019 r. prowadzono badania nad ospą prawdziwą, skoro w 1980 r. uznano ją za eradykowaną, czyli całkowicie zwalczoną na świecie? Do tego patogeny, które ją powodują, nie występują już w żadnych organizmach żywych. Oficjalna odpowiedź brzmi: „na wypadek podobnego zagrożenia”. Na łamach hinduskiego czasopisma „Journal on Geopolitics & International Relations” doniesiono, że w laboratorium w Wuhanie pracowano nad groźnymi wirusami, takimi jak SARS14, grypa H5N115, japońskie zapalenie mózgu 16 i denga. W Chinach jest wiele placówek badawczych i producentów szczepionek, więc w razie potrzeby mają wysokie zdolności do odparcia ataku biologicznego. Czy nowy koronawirus wydobył się zatem z laboratorium? Przeciwnicy takiej hipotezy zaznaczają, że instytut w Wuhanie jest placówką cywilną. Tyle że w czasach ZSRR bomby atomowe konstruowały cywilne zakłady podległe Ministerstwu Budowy Maszyn Średnich. W Polsce kałachy klepał cywilny zakład Łucznik w Radomiu, oficjalnie produkujący maszyny do szycia. A odrzutowe myśliwce produkowano w cywilnym zakładzie w Mielcu. Myśliwce F-35 wykonuje nawet nie tyle cywilny, ile prywatny koncern Lockheed Martin. Instytut z Wuhanu jest dobrze znany na Zachodzie, bo współpracuje z wieloma podobnymi instytucjami na świecie, także w USA. Co nie oznacza, że pewnych danych nie da się ukryć. Najciemniej zawsze jest pod latarnią. Czytaj też: Jak przebiegają badania na obecność koronawirusa Groźba ataku bioterrorystycznego Jak było naprawdę, nie wiadomo – zresztą co za różnica? Wyhodowany na zarzynanym prosiaczku czy w próbówce w instytucie w Wuhanie – wszystko jedno, istotne, że sieje spustoszenie. Paniką, spadkami na giełdzie, restrykcjami w wymianie handlowej, tajfunem w branży turystycznej. Koronawirus wywołuje nie tyle pandemię, ile światowy kryzys gospodarczy. A to wielka pokusa dla terrorystów. O ile jednak bombę czy gaz trujący są w stanie wytworzyć w warunkach amatorsko-warsztatowych, o tyle mutację bakterii, wirusa czy botuliny ciężko wyhodować samodzielnie, w doniczce czy klatce ze szczurem. Ale gdyby terrorystów wsparło jakieś państwo? Taka współpraca, nawet jeśli trudna do wyobrażenia, byłaby śmiertelnie niebezpieczna dla świata. Broń Masowego Rażenia : Broń Masowego Rażenia Jądrowa Biologiczna Chemiczna Broń Jądrowa : Broń Jądrowa Broń jądrowa – rodzaj broni masowego rażenia wykorzystującej wewnątrz jądrową energię wydzielaną podczas łańcuchowej reakcji rozszczepienia jąder ciężkich pierwiastków (uranu i plutonu - broń atomowa) lub reakcji termojądrowej syntezy lekkich pierwiastków z wodoru - bomba wodorowa – o sile wybuchu znacznie większej niż broni atomowej. Dzięki istnieniu tej broni powstało przekonanie o możliwości pokonania przeciwnika bez użycia ogromnych armii, do zadania dużych zniszczeń na obszarze przeciwnika wystarczy samolot bombowy, pocisk artyleryjski lub rakieta przenosząca atomowe głowice bojowe. Rodzaje Broni Jądrowej : Rodzaje Broni Jądrowej Bomba atomowa czerpie swoją energię z reakcji rozszczepienia ciężkich jąder atomowych (np. uranu lub plutonu) na lżejsze pod wpływem bombardowania neutronami. Rozpadające się jądra emitują kolejne neutrony, które bombardują inne jądra, wywołując reakcję łańcuchową. Nazwa bomba atomowa może być myląca, gdyż konwencjonalne chemiczne materiały wybuchowe czerpią swą energię z wiązań atomowych, a inne rodzaje broni nuklearnej są nie mniej atomowe. Zasada działania : Zasada działania Zdjęcia bomb : Zdjęcia bomb Zdjęcia po wybuchu : Zdjęcia po wybuchu Zasięg bomby jądrowej : Zasięg bomby jądrowej Skutki wybuchu bomby atomowej w Nagasaki. Odległości od epicentrum podane w stopach Bomba wodorowa : Bomba wodorowa Zwana jest też bombą termojądrową. Zasada działania bomby wodorowej opiera się na wykorzystaniu reakcji termojądrowej, czyli łączenia się lekkich jąder atomowych (np. wodoru lub helu) w cięższe, czemu towarzyszy wydzielanie ogromnej ilości energii. Ponieważ rozpoczęcie i utrzymanie fuzji wymaga bardzo wysokiej temperatury, bomba wodorowa zawiera ładunek rozszczepialny (pierwszy stopień), którego detonacja inicjuje fuzję w ładunku drugiego stopnia. Ciśnienie uzyskane z pierwszego stopnia kompresuje drugi stopień, otoczony płaszczem ze zubożonego uranu Budowa : Budowa Schemat budowy ładunku termojądrowymA - Faza rozszczepienia (ładunek główny)B - Faza fuzji (ładunek dodatkowy)1 - Chemiczny materiał wybuchowy2 - Osłona Uranu2383 - Próżnia4 - Pluton lub Uran zawierający Tryt w stanie gazowym5 - Forma z Polistyrenu6 - Osłona Uranu2387 - Lit-6-deuter (paliwo fuzji)8 - Pluton9 - Osłona odbijająca promieniowanie X w kierunku ładunku dodatkowego Zasada działania : Zasada działania Reakcja termojądrowa, to synteza jąder lekkich pierwiastków, w wyniku której powstają jądra cięższe o większej energii wiązania w przeliczeniu na jeden nukleon. Warunkami umożliwiającymi reakcję syntezy jest silne rozpędzenie jąder atomowych (wysoka temperatura) oraz duża koncentracja odpowiednich jąder. Warunki takie uzyskuje się przez wybuch bomby jądrowej, w centrum której umieszczono materiał do syntezy termojądrowej. Ze względu na to, że wybuch bardzo szybko rozrzuca reagujące materiały należy zastosować w bombie materiały umożliwiające przeprowadzenie reakcji termojądrowej w jak najniższej temperaturze. Pierwsze bomby zawierały deuter i tryt, ale tryt nie jest zbyt trwały (ma względnie krótki okres półtrwania – 12,26 lat) i tak skonstruowanej bomby nie można zbyt długo przechowywać Zdjęcia wybuchu : Zdjęcia wybuchu Użycie broni jądrowej : Użycie broni jądrowej Eksplozja próbna: 16 lipca 1945 – pustynia w stanie Nowy Meksyk (USA), miejsce próby nazywano nieoficjalnie Jornada del Muerto (Podróż Umarłego); Użycie bojowe: 6 sierpnia 1945 – Hiroszima (bomba Little Boy); 9 sierpnia 1945 – Nagasaki (bomba Fat Man). Broń Biologiczna : Broń Biologiczna Broń biologiczna, broń B - rodzaj broni masowego rażenia, w której ładunkiem bojowym są patogenne mikroorganizmy (np. laseczki wąglika) lub wirusy (np. wirus ospy prawdziwej). Zwyczajowo zalicza się także do broni biologicznej broń opartą o toksyny pochodzenia biologicznego (np. botulina, rycyna). Broń biologiczna może znaleźć zastosowanie podczas ataku na pojedyncze osoby, oddziały wojska, a także ludność cywilną. Celem ataku biologicznego mogą być także jednorodne monokultury roślinne lub hodowle zwierząt gospodarskich (terroryzm socjoekonomiczny). Historia : Historia Broń biologiczna była używana już w starożytności. Znane są przykłady powszechnego zatruwania strzał toksynami także pochodzenia biologicznego oraz podrzucania jadowitych węży na wrogie statki (praktyka Hannibala), a w Chinach podrzucania pszczół nieprzyjaciołom. W rozumieniu ścisłym definicji broni B, pomijającej jady, typowym przykładem z tego okresu będzie polityka Aleksandra Macedońskiego, który porzucał w czasie wycofywania się z pól bitewnych zwłoki koni i żołnierzy zmarłych na choroby zakaźne. Metody stosowania broni B : Metody stosowania broni B bomby lotnicze i pociski artyleryjskie zrzucane z samolotów pakiety (np. pudełka), przesyłane pocztą listy rozpylania aerozolu z powietrza kontaminacja wody, żywności i każda inna działalność dywersyjna Broń chemiczna : Broń chemiczna Broń chemiczna – jeden z rodzajów broni, w którym podstawowym czynnikiem rażącym jest związek chemiczny o toksycznych właściwościach. Często termin ten jest utożsamiany z gazami bojowymi, gdyż większość - choć nie wszystkie - rodzaje broni chemicznej, są oparte na związkach, które w temperaturze pokojowej są gazami, lub cieczami o dużych prężnościach par (są wówczas stosowane w postaci aerozolu). Termin "broń chemiczna" ma jednak szersze znaczenie i oprócz samego czynnika rażącego obejmuje też urządzenia i techniki do jego przenoszenia i aplikowania na polu bitwy. Podział broni chemicznej : Podział broni chemicznej Broń chemiczną dzieli się na dwa ogólne rodzaje: bojowe środki trujące (głównie gazy lub lotne ciecze) bojowe środki pomocnicze (zapalające, defolianty, lakrymatory) Atak gazowy : Atak gazowy Atak gazowy z użyciem chloru przeprowadzony podczas I wojny światowej Rodzaje bojowych środków trujących : Rodzaje bojowych środków trujących środki duszące – zwykle oparte na cyjankach, które na stałe wiążą żelazo hemu i blokują transport tlenu przez krew z płuc do tkanek, powodując tym szybkie obumieranie mózgu i innych kluczowych narządów człowieka na skutek niedotlenienia, co powoduje szybką śmierć; przykładem może być Cyklon B, czyli cyjanowodór - HCN (zastosowany przez wojska niemieckie podczas pierwszej wojny światowej). Slide 21: środki parzące – takie jak np. gaz musztardowy (iperyt), które powodują rozległe oparzenia skóry; środki te zwykle nie zabijają, powodują jednak całkowitą niezdolność do walki, masową panikę i konieczność udzielania pomocy masom poparzonych żołnierzy, co skutecznie dezorganizuje zaplecze wroga. Slide 22: środki krztuszące – takie jak chlor czy fosgen, które silnie podrażniają górne drogi oddechowe, powodując krztuszenie i wymioty; same w sobie nie są one zbyt skuteczne i szybko zarzucono ich stosowanie, jednak są one stosowane w kompozycji z innymi środkami; ich efektywność wynika z faktu, że żołnierze narażeni na ich działanie nie są w stanie skorzystać z masek przeciwgazowych o ile nie założyli ich zanim środki te do nich dotarły; najczęściej są one stosowane w kombinacji z środkami paralityczno-drgawkowymi. Slide 23: środki paralityczno-drgawkowe – takie jak np. tabun, sarin, cyklosarin , soman czy VX, które działają na układ nerwowy człowieka jako silne neurotransmitery, lub odwrotnie, szybko blokujące działanie naturalnych neurotransmiterów; środki paralityczno-drgawkowe są najgroźniejszym i zarazem najskuteczniejszym bojowym środkiem trującym. Slide 24: środki halucynogenne i usypiające, zwane psychogazami – (takie jak LSD czy BZ), które również działają bezpośrednio na układ nerwowy człowieka, nie powodując jednak natychmiastowego zgonu lecz tylko czasową niedyspozycję uniemożliwiającą skuteczną walkę. Udokumentowane przypadki użycia broni chemicznej po I wojnie światowej : Udokumentowane przypadki użycia broni chemicznej po I wojnie światowej 1936 - agresja Włoch na Etiopię i użycie iperytu przeciwko oddziałom etiopskim. Z ogólnej liczby 50 tys. poległych Etiopczyków, aż 15 tys. zginęło od gazów bojowych. 1937 - Japończycy kilkakrotnie użyli iperytu i fosgenu przeciwko Chińczykom. W niektórych walkach 10% strat chińskich spowodowanych było gazami bojowymi. 1936-1939 - wojna domowa w Hiszpanii. Kilkakrotne, nieudokumentowane użycie pocisków z gazem duszącym przez wojska gen. Franco 1987 - wojna Irak-Iran. Saddam Hussain rozkazał zrzucić na Teheran bomby wypełnione mieszanką sarinu i iperytu. 1988 - operacja Anfal. Irak zaatakował gazami bojowymi kurdyjskie miasto Halabdża. Zginęło 5 tys. ludzi. Amerykanie w Wietnamie Francuzi i Hiszpanie przeciw powstańcom w Maroku Bomba fosforowa, to inaczej rodzaj bomby zapalającej z wykorzystaniem białego fosforu. Bomba ma na celu po wybuchu spowodować zapalenie się budynków - bomby wypełnione są środkami zapalającymi silnie trującymi, głównie napalmem lub fosforem. Biały fosfor jest jedną z alotropowych odmian fosforu. Jest on silnie trujący, samoczynnie się zapala w kontakcie z tlenem, pali się w temperaturze 1300 stopni Celsjusza i wydziela dużą ilość żrącego dymu (pięciotlenek fosforu), niezwykle trudno go ugasić - nie należy gasić go wodą. Fosfor biały jest niezwykle trujący, już najmniejsza dawka tej substancji jest śmiertelna dla dorosłego człowieka, dlatego używany jest jako substancja czynna broni zapalającej. Zobacz: Kolejny przerażający gest Asada? "Reżim zrzucił bombę fosforową Najbardziej znane w historii użycie bomb zapalających z fosforem miało miejsce w Korei i Wietnamie. Bomby takie użyte zostały przez rosyjską armię także później, w 1994 roku w Czeczenii. W kwietniu 2004 roku świat obiegła wiadomość, że armia USA dopuściła się ataku bombą fosorową w Iraku, dziesiątkując nie tylko odziały ukrywających się talibów, ale także okoliczną ludność z wiosek na bombardowanym terenie. Ponownie bomby fosforowe zostały użyte w konfliktach pomiędzy Izraelem i Libanem, w Afganistanie, w Strefie Gazy, a także w Jemenie i w Libii. Doniesienia na temat rzekomego zrzucenia bomby fosforowej pojawiły się 26 sierpnia 2013. Bomba fosforowa zrzucona na szkołę w Aleppo ma być kolejnym przerażającem skutkiem trwającej wojny domowej w Syrii. Jeśli doniesienia o ataku się potwierdzą, będzie to oznaczać, że syryjskie władze złamały postanowienia Konwencji Genewskiej, która zabrania użycia broni chemicznej. Według doniesień, w ataku zginęło co najmniej 10 dzieci, a wiele osób zostało ciężko rannych. Przeczytaj: USA zrzuciły największą bombę konwencjonalną, jaką posiadają w swoim arsenale, oprócz bomby jądrowej 2/26 Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze fot. Adam Jastrzębowski PoprzednieNastępne Wiele osób zaczęło się zastanawiać, jakie konsekwencje pociągnęłoby ulokowanie takiego sprzętu w Polsce. Ponowne ulokowanie, bo już kiedyś broń masowego rażenia znajdowała się w kolejne zdjęcie --->Zobacz równieżPolecamy Papież Franciszek najwyraźniej jest zaniepokojony nie tylko trzecią wojną światową „w kawałkach”, która toczy się dzisiaj w różnych częściach świata, ale również widmem wojny nuklearnej. W czasie lotu z Rzymu do Santiago w Chile papież Franciszek podarował 70 dziennikarzom, którzy towarzyszyli mu w podróży, zdjęcie zrobione w Nagasaki po wybuchu bomby atomowej w 1945 r. Jak sam wyjaśnił, znalazł tę fotografię przypadkiem, ale był tak wzruszony widokiem dziecka z młodszym braciszkiem na plecach, które czeka w kolejce do krematorium w Nagasaki, że postanowił je wydrukować i podzielić się nim z innymi. „Taki obraz porusza bardziej niż tysiąc słów” – powiedział Papież. Zapytany następnie, czy boi się wojny nuklearnej, odpowiedział: „Tak, naprawdę się boję, gdyż jesteśmy «na granicy». Wystarczy jakiś wypadek, aby rozpętała się wojna. (...) Musimy więc zniszczyć broń i pracować na rzecz rozbrojenia nuklearnego”. W. R. Każdego roku 1 stycznia Kościół obchodzi Światowy Dzień Pokoju i z tej okazji papieże przygotowują specjalne orędzie. W tym roku przed Dniem Pokoju papież Franciszek postanowił wydrukować również bardzo smutny obrazek, aby ukazać cały absurd i nieludzkie oblicze wojny. To dramatyczna fotografia, którą wykonał Amerykanin Joseph Roger O’Donnell w 1945 r. po bombardowaniu atomowym w Nagasaki. Przedstawia ona chłopca dźwigającego na plecach swojego malutkiego brata, który stracił życie w wyniku wybuchu bomby atomowej. Czeka na swoją kolej, aby skremować martwe ciało braciszka. Na drugiej stronie obrazka zapisane są słowa: „... il frutto della guerra” (owoc wojny) i podpis: Franciscus (Franciszek). Pod spodem po hiszpańsku Papież dodał zdanie: „Smutek, rozpacz dziecka są wyrażone tylko w jego geście przygryzania warg, z których wypływa krew”. Trudno o bardziej zdecydowany sprzeciw wobec wojny, szczególnie tej nuklearnej, która potencjalnie może spowodować wiele ofiar ludzkich, gigantyczne straty materialne, a nawet zniszczenie naszej planety. Ostrzeżenie przed wojną nuklearną Franciszek najwyraźniej jest zaniepokojony nie tylko trzecią wojną światową „w kawałkach”, która toczy się dzisiaj w różnych częściach świata, ale również widmem wojny nuklearnej. Dał temu wyraz 8 stycznia br. podczas dorocznego spotkania z korpusem dyplomatycznym akredytowanym przy Stolicy Apostolskiej, kiedy powiedział – Ze swojej strony Stolica Apostolska podpisała i ratyfikowała – również w imieniu i na rzecz Państwa Watykańskiego – traktat o zakazie broni jądrowej, w perspektywie sformułowanej przez św. Jana XXIII w „Pacem in terris”, zgodnie z którą „sprawiedliwość, rozum i poczucie ludzkiej godności domagają się usilnie zaprzestania współzawodnictwa w rozbudowie potencjału wojennego, równoczesnej redukcji uzbrojenia poszczególnych państw i zakazu używania broni atomowej”. Istotnie, „jest rzeczą niemal nie do wiary, żeby istnieli ludzie, którzy mieliby odwagę wziąć na siebie odpowiedzialność za mordy i nieopisane zniszczenia, jakie pociąga za sobą wojna. Nie można jednak zaprzeczyć, że jakieś jedno nieprzewidziane i przypadkowe wydarzenie może rozpalić pożogę wojenną”. Ofiary bezmyślności Gdy czytałem słowa św. Jana XXIII o możliwości przypadkowego i nieprzewidzianego wybuchu wojny, również tej atomowej, przyszły mi na myśl wydarzenia z czasów zimnej wojny. W 1983 r. na czele Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego stał Jurij Andropow – jeden z gerontokratów rządzących krajem, który coraz bardziej pogrążał się w kryzysie gospodarczym i społecznym. Rosyjscy przywódcy przygotowywali się do starcia ze Stanami Zjednoczonymi i wszędzie dopatrywali się amerykańskiego zagrożenia. Gdy 1 września na sowieckich radarach pojawił się samolot, który naruszył terytorium ZSRR, jakiś tępy wojskowy zasygnalizował ten fakt przełożonym, a ci, bez przeanalizowania, o jaki samolot chodzi, wydali rozkaz jego zestrzelenia. W krótkim czasie Giennadij Osipowicz podleciał swoim myśliwcem Su-15 do cywilnego samolotu i go zestrzelił. Gdy później pytano pilota, dlaczego nie poinformował przełożonych w bazie, że to boeing, odpowiedział, jak może odpowiedzieć tylko niemyślący wojskowy: „Bo nikt mnie o to nie pytał”. Ofiarami psychozy wojennej padło wtedy 269 niewinnych pasażerów i członków załogi koreańskiego samolotu. O krok od nuklearnej katastrofy Kilka tygodni później zdarzył się jeszcze bardziej dramatyczny incydent, którego konsekwencją mógł być wybuch wojny nuklearnej między USA a Związkiem Sowieckim. Nie doszło do tego, bo w centrum obrony powietrznej Serpukhov-15, położonym w wiosce Kurilowo, ok. 100 km na południe od Moskwy, w którym kontrolowano aktywność wojsk amerykańskich, miał służbę nie tępy żołnierz, bezmyślnie przestrzegający procedur, ale oficer, który rozumnie analizował sytuację. 26 września 1983 r. w środku nocy, gdy na służbie w centrum był ppłk Stanisław Pietrow, na aparatach pojawiły się sygnały alarmowe, co świadczyło o tym, że radary kontrolujące terytorium amerykańskie sygnalizowały wystrzelenie w kierunku ZSRR kilku pocisków termojądrowych – pociski te potrzebowały ok. 25-30 min, by osiągnąć sowieckie terytorium. Zgodnie z procedurą Pietrow powinien natychmiast poinformować władze na Kremlu, które miały niecałe 15 min, by zadecydować, czy zareagować, tzn. czy wystrzelić w odwecie sowieckie pociski w stronę Europy i USA. W ciągu tych kilku minut po alarmie, 15 minut po północy, decydowały się losy naszej planety. Pietrow jednak nie postępował według procedur, bo jako analityk przeczuwał, że to błąd systemu. Poza tym był przekonany, że gdyby Stany Zjednoczone chciały naprawdę zaatakować Związek Sowiecki, nie ograniczyłyby się do wystrzelenia kilku rakiet. Dlatego nie powiedział swoim przełożonym, że aparatura sygnalizowała prawdziwy atak Amerykanów. I w ten sposób uratował świat od nuklearnej katastrofy. Z czasem przełożeni Pietrowa odkryli, że chodziło o błąd aparatury, ale wszystko zostało ukryte i do momentu upadku ZSRR sprawa ta pozostała państwową tajemnicą „top secret”. Nikt nie podziękował Pietrowowi, wręcz przeciwnie – otrzymał ostrzeżenie, że nie postąpił zgodnie z procedurą, a gdy poszedł na emeryturę, nie podniesiono go do rangi pułkownika. Jego historia pozostała tajemnicą i w Rosji prawie nikt nigdy jej nie znał. Postacią ppłk. Pietrowa zainteresowano się za granicą, bo zrozumiano, że ten skromny i nieśmiały emeryt, mieszkający na peryferiach Moskwy, jest prawdziwym dobroczyńcą ludzkości. Zmarł, zapomniany, 19 maja 2017 r. w wieku 78 lat. Konieczna kontrola i rozbrojenie atomowe Dziś Franciszek jest zaniepokojony arsenałami broni nuklearnej i kładzie tak wielki nacisk na kontrolę i rozbrojenie atomowe, bo zdaje sobie sprawę, że skutki użycia broni masowego rażenia grożą zagładą olbrzymiej liczby ludzi lub nawet całej ludzkości. Tym bardziej że jest ona również w rękach takich ludzi, jak nieprzewidywalny w swych działaniach dyktator Korei Północnej Kim Dzong Un czy przywódcy Pakistanu, którego armia i służby bezpieczeństwa powiązane są z islamskimi ekstremistami. A o tym, że nigdy nie można wyeliminować błędu człowieka czy aparatury świadczą nie tylko dawna historia Stanisława Pietrowa, ale również fałszywy alarm na Hawajach. 13 stycznia br. ok. godz. 8 rano mieszkańcy wysp hawajskich otrzymali fałszywy alarm o zbliżającym się ataku rakietowym. Wiadomość została odebrana przez smartfony, a także nadana w telewizji. Kilka minut później władze poinformowały, że było to fałszywe ostrzeżenie. Nie jest jeszcze jasne, w jaki sposób taki błąd mógł się zdarzyć i co spowodowało alarm. Od kiedy stosunki między USA a Koreą Północną są bardzo napięte, Hawaje podjęły wiele kroków przeciwko możliwemu atakowi rakietowemu, gdyż jest to terytorium amerykańskie położone najbliżej Półwyspu Koreańskiego. opr. ac/ac

broń masowego rażenia skutki